Europejczycy lubią zadłużenie?

Europejczycy lubią zadłużenie?

Wybory, obietnice ... czy należy zwiększać dług publiczny, żeby zadowolić społeczeństwo? Politycy powiedzą, że to konieczne – a ekonomiści, że nieodpowiedzialne. Ale może nie wszyscy? Thomas Hills, Eugenio Proto i Daniel Sgroi przeanalizowali co dawało szczęście Europejczykom od końca XVIII wieku i wyszło im, że bardziej zadłużone społeczeństwa są bardziej zadowolone. Nie, nie jest to opowieść o Grecji, a o Niemczech, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Francji i Włoszech. Skąd wzięli dane o szczęściu Europejczyków sprzed trzech wieków?

W GoogleBooks jest cała masa literatury pięknej, w głównych europejskich językach: angielskim, francuskim, hiszpańskim, niemieckim i włoskim. Mając treść Proustów, Byronów i innych Goethe, policzyli dla każdego roku dostępnych tekstów tzw. wartość emocjonalną (valence) użytych w nich słów. Czy to dobre dane? Jeśli zestawi się je z tzw. Eurobarometrem (od 1973 r), okazuje się że wartość emocjonalna tekstów i deklarowane szczęście Europejczyków są silnie skorelowane, co sugeruje, że valence to dość wiarygodna miara.

Wartość emocjonalna tekstów literackich, przybliżająca zadowolenie ludzi z życia została potem skorelowana z PKB per capita, oczekiwaną długością życia, wojnami i wojnami domowymi oraz poziomem długu publicznego. Dzięki temu można było sprawdzić, jakie czynniki wpływały na satysfakcję naszych przodków. Cieszymy się, gdy żyjemy dłużej, nawet gdy nie dostatniej: wzrost oczekiwanej długości życia o 1% ma taki wpływ na zadowolenie z życia, jak wzrost rocznego PKB o 5%. Wynika to prawdopodobnie ze związku oczekiwanej długości życia z warunkami życia – higieną, lepszym odżywianiem czy postępem medycyny. Skutki każdego roku konfliktu wewnętrznego okazały się natomiast porównywalne do zmniejszenia PKB o połowę. Efekt ten okazał się aż trzykrotnie większy niż skutki konfliktu międzynarodowego. No i clue: na zadowolenie z życia korzystnie oddziaływał też poziom długu publicznego.

Autorzy podkreślają jednak, że wyniki te odnoszą się ... wyłącznie do dwóch wieków :), więc nie można wyciągać wniosków na temat bardziej długookresowych skutków ekspansywnej polityki fiskalnej. Ostatecznie badanie nie wykazało roli dla inflacji ani nierówności (np. w dostępie do edukacji) na zadowolenie społeczeństwa, co może dziwić. Dodatkową ostrożność w entuzjastycznym interpretowaniu tych wyników sugeruje jeszcze jedno: wnioskujemy bowiem nie po prostu na podstawie literatury, a na podstawie trendów literackich. Przykładowo, demokracja zgodnie z tymi wynikami szkodzi szczęściu, ale to raczej przejaw tego, że w reżimach niedemokratycznych występuje najczęściej cenzura, co ogranicza krytykę, a co za tym idzie, stosowanie negatywnie nacechowanego słownictwa. Zmienność trendów literackich jest więc nie bez znaczenia. Literatura oświecenia i romantyzmu z końca XVIII i początku XIX wieku różni się przecież znacznie od późniejszych nurtów – realizmu i naturalizmu – opisujących a czasem wręcz wyolbrzymiających przygnębiającą rzeczywistość ubogich robotników czy rolników. Z drugiej strony, wraz z upowszechnieniem edukacji zmieniało się też pochodzenie społeczne autorów, co rzutowało na wartość emocjonalną literatury pięknej. Część tych problemów może rozwiązać ekonometria, ale pewnie nie wszystko.