Marzenia o dochodzie podstawowym

Marzenia o dochodzie podstawowym

Opodatkujmy maszyny, niech zapłacą za pracę, którą zabrały. Elon Musk i wielu za nim powtarza, że w niedalekiej przyszłości tak wiele czynności zostanie zautomatyzowanych, że potrzebujemy nowych instrumentów zabezpieczenia dochodów ludzi. W ten czy inny sposób szybciutko zaadaptowano do tej pomysł tzw. dochodu podstawowego i tak o to powstała wizja śmiała i bardzo kusząca: niech każda maszyna z interfejsem silikonowym „płaci” na dochód swojego patrona z interfejsem białkowym. Łatwe? Przyjemne?

OECD policzyło, czy to jest w ogóle w dzisiejszym świecie możliwe. Otóż gdyby zsumować wszystkie wydatki na wszystkie transfery społeczne (w tym też emerytury!) i rozdawać tzw. dochód podstawowy w wysokości takiej, jak wynosi obecna granica ubóstwa, to … brakuje nam bagatela średnio 75%. Nam, czyli średnio krajom OECD, bo gdy popatrzeć w poszczególnych państwach, to są takie, gdzie brakuje ledwie 90% (Japonia czy USA). W Polsce skądś trzeba by dorzucić jeszcze 75%.

Dodajmy przy tym, że żaden kraj, w którym eksperymentuje się z dochodem podstawowym, nie ustalił go na granicy ubóstwa. Eksperyment (skierowany wyłącznie do osób bezrobotnych) w Finlandii i Francji to dochód na poziomie ok 50% granicy ubóstwa, we Włoszech testują ok 20% granicy ubóstwa. A ile wynosi ta granica ubóstwa? Dziś w Polsce to ok. 1000 zł na osobę w gospodarstwie jednoosobowym (kwota ta jest tym niższa, im więcej osób w gospodarstwie, w czteroosobowej rodzinie granica ubóstwa to już poniżej 600 zł).

Oczywiście, można spróbować opodatkować maszyny, jak proponuje Kalifornijski high-life. No to spróbujmy to policzyć. Dochód z całego kapitału to obecnie od 30% do 50% PKB w krajach rozwiniętych (reszta to dochód pracy). Podatki z kapitału do obecnie maksymalnie 10% przychodów budżetowych (większość przychodów do budżetu rządy krajów rozwiniętych zbierają poprzez opodatkowanie konsumpcji, czyli VAT). Świadczenia społeczne stanowią średnio ok. 25-30% budżetów krajów rozwiniętych. Żeby uzbierać średnio 4 razy tyle pieniędzy na świadczenia … oj, nie ma takiej stopy opodatkowania kapitału, żeby dała cztery razy tyle pieniędzy, co dziś wydajemy na świadczenia. A przecież Musk i inni proponują, żeby opodatkować nie cały dochód z kapitału, i nie ziemię, a jedynie nowe maszyny, te co od dziś „zabierają ludziom pracę”.

Naturalnie, można sobie wyobrazić świat, w którym podnosimy VAT o drugie tyle, i z tego finansujemy dochód podstawowy dla wszystkich, na poziomie granicy ubóstwa. Oczywiście za ten VAT od konsumpcji więcej zapłacą bogatsi, ale w tym świecie musielibyśmy zabrać emerytom ich świadczenia (bo inaczej 10-15% PKB świadczeń trzeba dodać do całego rachunku). No i nie do końca oczywiste są przesłanki opodatkowywania konsumpcji po to, żeby dać ludziom … dochód na podstawową konsumpcję. Nie da się pominąć też takiego drobnego szczegółu jak wpływ ewentualnego opodatkowania nowych maszyn na skłonność do ich wytwarzania i wdrażania.

Ściślej, czy Amazon przejdzie od prototypu sklepu bezobsługowego w Seatle do faktycznie funkcjonującej sieci, jeśli 100% przychodu wygenerowanego przez nowe maszyny będzie musiał oddać w podatkach? A co z producentem samochodów, który zmniejsza szkodliwość warunków pracy w lakierni poprzez całkowicie zrobotyzowaną linię produkcyjną na tym etapie? Czy te wyliczenia same w sobie zaprzeczają idei dochodu podstawowego? To już chyba pytanie bardziej filozoficzne niż ekonomiczne. Arystoteles, niecałe 2.5 tys. lat temu, rozważał sens pieniądza i go nie znalazł. W jego rozumieniu, jeśli majątek społeczeństwa składa się z mis, łyżek i ubrań oraz żywności, nie ma problemu redystrybucji i ubóstwa, bo o ile tylko nie ma zagrożenia głodem (np. z powodu suszy czy wojny), jakoś się tym jedzeniem i łyżkami podzielimy. W sumie po co komu 10 misek, skoro na raz i tak da się jeść tylko z jednej. To pieniądz podważa sens społeczeństwa, zdaniem Arystotelesa, bo można go gromadzić dowolną ilość, i to bez najmniejszej skłonności do dzielenia się z innymi.

Sęk w tym, że raczej nie słuchamy ani Arystotelesa, ani jemu podobnych. Żyjemy już od jakiegoś czasu w kulturze gromadzenia majątku w pieniądzu i nie zapowiada się, byśmy ją szybko mieli zarzucić. Cechą immanentną kultury opartej o pieniądz jest to, że jeśli mamy w niej coś komuś dać, to najpierw trzeba komuś zabrać. Maszyny, nawet w thrillerach science fiction, nie są samoistne. Poza Matrixem, zazwyczaj maszynami kieruje nimi jakiś człowiek snując niecny plan podbicia postgalaktyki dla – uwaga! – zysku. Można sobie wyobrazić światową rewolucję ludzi pracy przeciwko właścicielom robotów, ale … no już raz taka była. I jak się skończyło po ledwie 80 latach i kilkudziesięciu milionach ofiar śmiertelnych mniej więcej wiemy. Szczęśliwie, przy całym szacunku, Guy Standing i inni proponenci dochodu podstawowego, wolą pograć w tenisa i udzielać dobrze płatnych wykładów, niż budować międzynarodówkę, więc jak na razie na rychły powrót historii się nie zapowiada.

Ale problem marzenia o dochodzie podstawowym pozostaje. Pewnie łatwiej byłoby go rozwiązać, gdybyśmy wcześniej uzgodnili, na czym ten problem polega. Czy martwimy się o ubóstwo per se? Czy martwimy się o młodych wchodzących w dorosłość z poczuciem dużej niepewności? Czy martwimy się o zabezpieczenie w sytuacji przejściowych trudności życiowych związanych z pracą czy zdrowiem? Czy o trwałe trudności życiowe? O dorosłych w pełni sił? Bez sił? O dzieci? O osoby starsze? One size usually does not fit all. Wydawałoby się, że to jedno akurat już wiemy…

GRAPE | Tłoczone z Danych - Dziennik Gazeta Prawna (21 Sierpień 2017)

Tags: 
Tłoczone z danych