Robert Lucas. Milion sposobów irracjonalności

Robert Lucas. Milion sposobów irracjonalności

Joanna TyrowiczPiotr Żoch

Są dwa rodzaje ekonomistów: ludzie, którzy wiedzą i ci, którzy chcą się dowiedzieć. Ci pierwsi są, szczerze mówiąc, dość nudni. Po niemiecku jest takie słowo: Besserwisser, czyli osoba, która zawsze wie najlepiej. Drudzy robią przełomowe odkrycia. I takim człowiekiem był Robert Lucas. Patrzył na duże modele strukturalne stosowane w latach 60 i 70., kiedy część analityków zakładała, że relacje pomiędzy zmiennymi makroekonomicznymi są niezmienne w czasie i niezależne od polityki gospodarczej. Besserwisserzy tamtych czasów upierali się, że stymulacja gospodarki przyniesie podobny efekt w recesji jak w okresie dobrej koniunktury. Naiwność tego podejścia polegała między innymi na tym, że choć w całej ekonomii przyjmujemy, że ludzie działają zgodnie ze swoimi interesem, a ten zależy od kontekstu i sytuacji. Tymczasem w makroekonomii lat 60. i 70., Besserwiserzy upierali się, że decyzje ludzi zawsze będą takie same. W matematycznie elegancki sposób, tzw. krytyka Lucasa pokazała, że takie twierdzenie po prostu nie może zachodzić w rzeczywistości. Zmiany reguł gry prowadzą do zmiany zachowań ludzi. To, czego się o nich dowiedzieliśmy przy danej polityce gospodarczej, nie jest przydatne do prognozowania skutków alternatywnej polityki.

Ekonomia szła naprzód. Tworzono modele, które zamiast patrzeć tylko po wierzchu (czyli na agregaty makroekonomiczne) zaczynały od wyborów ludzi i firm. W tych modelach rodziny wybierają ile pracować, ile przeznaczyć na konsumpcję, a ile zaoszczędzić na gorsze czasy. I wszystko pięknie, tylko jak ludzie i firmy mają zbudować swoje oczekiwania co do przyszłości?  Lucas, budując na wcześniejszym pomyśle Johna F. Mutha, wniósł do tych modeli tzw. racjonalne oczekiwania. Jest milion sposobów, by być nieracjonalnym i tylko jeden – by być wewnętrznie spójnym. W praktyce oznacza to, że wykorzystują całą dostępną im informację. Spróbujmy więc założyć, że tak jest i sprawdźmy, czego się dowiemy o takiej gospodarce. Pojawia się prosta (choć elegancka) intuicja: widząc rosnący popyt na produkty, firmy muszą zgadnąć, czy to faktycznie większe zainteresowanie konsumentów, czy tylko w gospodarce jest więcej pieniądza. Jeśli dowiedzą się, że bank centralny zwiększył podaż pieniądza, firmy nie będą więcej zatrudniać: podniosą tylko ceny. Jeśli zaś wierzą, że bank centralny w swej przyzwoitości nie bruździ, rzucą się do inwestowania i zatrudniania nowych pracowników. W konsekwencji, polityka pieniężna ma ograniczone możliwości stymulowania gospodarki. Mogłaby być w tym skuteczna tylko, jeśli by działała z zaskoczenia, tj. tylko gdyby bank centralny skutecznie zmylił firmy, wpuszczając więcej pieniądza do gospodarki (ale udając, że to nie on), wzrosłaby produkcja. Tylko ile razy z rzędu dadzą się zaskoczyć rozsądni (racjonalni) ludzie? 

Znów ekonomia poszła do przodu. Badania nad oczekiwaniami wskazały kilka nowych faktów. Po pierwsze, ludzie czasem myślą, że „jutro” będzie takie samo jak dziś, i aktualizują te oczekiwania tylko, gdy wydarzy się jakaś zasadnicza zmiana polityki gospodarczej albo warunków ekonomicznych. Po drugie, ludzie uczą się o tych zmianach stopniowo – tym wolniej im bardziej nowy świat różni się od tego, który znają. Po trzecie, ludzie czasem nawet dość szybko dostosowują swoje oczekiwania, ale mogą nie mieć wystarczająco możliwości, by od razu wdrożyć nowe zachowania. Przykładowo, jeśli spodziewają się – słusznie! – wzrostu dochodów, czasem nie mogą zwiększyć wydatków od razu, bo brak im płynności, a nie wszyscy mogą pożyczyć nawet wtedy, gdy taka pożyczka ma głęboki sens ekonomiczny. Wszystkie te obserwacje pozwoliły dalej coraz lepiej modelować zachowania ludzi, a w związku z tym coraz lepiej rozumieć efekty potencjalnej aktywności rządu (wzrost czy spadek podatków albo wydatków) czy banku centralnego (zmiany dostępności i kosztu pieniądza).

Przyznając Lucasowi ekonomicznego Nobla w 1995 roku, komitet w Sztokholmie zwrócił uwagę, że wkład Lucasa to niekoniecznie ta czy inna teoria, a sposób patrzenia na dane i gospodarkę. Wielu Besserwisserów pokazuje z dumą korelacje pomiędzy wybranymi zmiennymi w gospodarce i upiera się, że to zależność przyczynowo-skutkowa, podając rozmaite uzasadnienia, dlaczego tak miałoby być. Lucas tymczasem zbudował model, zgodny z danymi, który miał odmienne mechanizmy, ale generował takie same korelacje. Ponieważ mechanizmy były odmienne, to i wnioski dla polityki gospodarczej odbiegały znacząco od postulatów Besserwisserów. Co więcej, gdy tylko chcemy wykorzystać jakąś zmienną dla obniżenia albo podniesienia poziomu innej zmiennej – modele Lucasa pokazują, że korelacje znikają jak kamfora. Malowanie trawy na zielono nie sprawia, że rośnie – a tolerowanie wysokiej inflacji nie obniża bezrobocia. 

Poza makroekonomią polityki fiskalnej i pieniężnej, Lucas zrewolucjonizował rozumienie roli kapitału ludzkiego we wzroście gospodarczym, położył fundamenty pod badania nad zachowaniem cen aktywów czy środowiskiem wspierającym rozwój nowych technologii. Do zeszłego roku regularnie chodził na seminaria w Uniwersytecie Chicagowskim, gdzie spędził 40 lat kariery zawodowej. Chodził, bo nowe badania szczerze go ciekawiły – i bo innych szczerze ciekawiły jego uwagi, które zrewolucjonizowały niejeden projekt badawczy.  

Lucas uparł się na makroekonomię zakotwiczoną w danych – ale taką, która niczego nie bierze za oczywistość. Nauczył całe pokolenia ekonomistów, że model nie jest od tego, żeby w niego wierzyć – a od tego, żeby nam pomóc zrozumieć mechanizmy. I jest tylko tak przydatny, jak jego predykcje są zgodne z danymi. Skąd wiemy, że tak jest? Bo gdy zmarł 15 maja tego roku, setki jego studentów o tym właśnie pisało. Besserwisserzy pisali natomiast to, co zawsze.

Dziennik Gazeta Prawna, 26 maja 2023 r.

Tags: 
Tłoczone z danych