Rzeczpospolita: Do emerytur minimalnych dopłacimy więcej

Rzeczpospolita: Do emerytur minimalnych dopłacimy więcej

Mateusz Pawlak

Jeśli rząd obniży wiek emerytalny, czeka nas ogromna fala osób, które nie uzbierają kapitału na minimalne świadczenie. Zapłaci za to podatnik. Takie wnioski płyną z analizy naukowców z GRAPE (Group for Research in APplied Economics). Jak wskazują jej autorzy - Marcin Bielecki, Krzysztof Makarski i Joanna Tyrowicz - w Polsce system emerytalny „wypłaca" tyle, ile „wpłaciliśmy" i obnizenie wieku emerytalnego nie zmienia tej zasady. Zatem zmiany w finansach ZUS polegają tylko na przesunięciu w czasie wypłat, a nie na faktycznym zwiększeniu wydatków ZUS. Jednak naukowcy wskazuję, że wyjątkiem od tej zasady są tzw. emerytury minimalne. To świadczenie, które ma zagwarantować minimum egzystencjalne na starość. Aby je otrzymać wystarczy wykazać się stażem pracy, bez względu na zgromadzony kapitał. Do niedawna, aby nabyć uprawnienia do takiego świadczenia wystarczyło przepracować 20 lat w przypadku kobiet, bądź 25 lat w przypadku mężczyzn. Od 2 lat jednak ten staż składkowy jest stopniowo podnoszony dla kobiet po to by w 2022 r. zrównać go z tym dla mężczyzn, czyli na poziomie 25 lat. Obecnie wynosi on 22 lata dla kobiet.

Dziś emerytura minimalna wynosi 882,56 zł. Problem w tym, że jeśli ktoś nie wpłacił do systemu przez lata pracy odpowiedniej do wyliczenia takiego świadczenia kwoty, ale uzyskał wymagany staż do jego emerytury minimalnej, dopłaca budżet państwa. Zdaniem naukowców takich emerytów którzy nie uzbierają na emeryturę minimalną będzie ponad dwa razy więcej w proponowanym obecnie wariancie 60/65 niż w wariancie docelowego wieku 67/67. Naukowcy wskazują, że emerytury będą niższe we wszystkich grupach społecznych, niezależnie od aktywności na rynku pracy, cierpliwości i produktywności.

- Osoby mniej aktywne zawodowo i o niskiej produktywności stracą najmniej, bo i tak dostaną emeryturę minimalną, finansowaną z podatków powszechnych. Emerytura ta jednak będzie niższa w porównaniu ze scenariuszami wyższego wieku emerytalnego, ze względu na niższe tempo rozwoju gospodarki. W przypadku osób o zarobkach blisko przeciętnej, emerytura bardzo się obniży. Zamiast otrzymywać ok. 30 proc. swojej ostatniej płacy, będą otrzymywać w większości emeryturę minimalną. Dotyczy to ponad połowy populacji - ostrzegają eksperci GRAPE. Według ich wyliczeń, w przypadku osób o wysokich zarobkach, spadek emerytury przekroczy 40 proc.

- Osoby o wysokiej podaży pracy i produktywności nie przekazują do ZUS pełnych 19 proc. swoich dochodów. Zgodnie z prawem, po przekroczeniu pewnego limitu (250 proc. rocznego przeciętnego wynagrodzenia), ZUS nie pobiera już od nich składek. Dla tych osób dłuższe składkowanie było niemal jedynym sposobem wypracowania rozsądnej stopy zastąpienia, bo nie mogły w pełni „wpłacać" do ZUS.- piszą naukowcy. - Pozostali otrzymają znacznie niższe świadczenia i będą płacić znacznie wyższe podatki - dodają. Według prezentowanego przez nich mdelu około 70 proc. roczników urodzonych na przełomie lat 1970-tych i 1980-tych otrzyma świadczenie na poziomie emerytury minimalnej. Ich zdaniem sfinansowanie tych niskich emerytur i ich waloryzacja będzie wymagało np. podniesienia VAT o ok. 2pp.

Poza skutkami fiskalnymi, reforma będzie miała też przełożenie na obniżenie podaży pracy oraz także na wzrost oszczędności prywatnych. - Krótszy czas aktywności zawodowej przy danej populacji oznacza niższą liczbę pracowników (model uwzględnia ryzyko bezrobocia). Spadek podaży pracy spowoduje, że gospodarka będzie wytwarzać mniej dóbr i usług. Prognozowany przez model wzrost oszczędności dobrowolnych łagodzi efekt spadku podaży pracy,lecz nie kompensuje go w pełni. Należy się spodziewać, że w rzeczywistości oszczędności wzrosną mniej niż w modelu, a zatem spadek PKB na osobę będzie jeszcze większy - alarmują ekonomiści.

Rzeczpospolita [do pobrania]