Puchnący dług publiczny. Sierota XXI wieku.

Puchnący dług publiczny. Sierota XXI wieku.

Prawie jak ekonomiczny Hamlet. Robić coś czy nic nie robić? Rynek da radę sam czy potrzebna jest interwencja? Jak długo to „długi okres” i czy do niego dożyjemy? To jedna z serii pytań, która być może Wam też Drodzy Czytelnicy przelatywała przez głowę w trakcie, kiedy wykuwała się na naszych oczach polityczno-gospodarcza odpowiedź na pandemię Covid-19 całego świata. Niektórzy pewno gdzieś usłyszeli ponownie stare idee klasyków, które zderzyły się jak już kilka razy w historii. I tym razem, kolejnym w XXI wieku, wygrali zwolennicy interwencjonizmu gospodarczego a idealiści, zwolennicy pozostawienia dostosowania po kryzysie siłom rynkowym pozostali praktycznie nieusłyszani. Okazuje się, że w obliczu trudnych, złożonych kryzysów znacznie szybciej sięgamy po narzędzia powodujące znaczne zwiększenie obecności państwa w gospodarce. Nie zawsze bezpośrednio, a głównie - pośrednio - poprzez puchnące bilanse banków centralnych i rosnący dług publiczny. Przez ostatnie dwadzieścia lat szereg mitów i magicznych limitów, które miały gwarantować bezpieczeństwo finansów publicznych pękło i już o nich przestaliśmy pamiętać. Średni poziom długu publicznego do PKB w krajach OECD wzrósł z poziomu poniżej 40% w 1990 do znacznie powyżej 100% obecnie. Niektórzy autorzy i ekonomiści zaczęli nazywać pejoratywnie zwolenników niekorzystania z tego łatwego sposobu sfinansowania prawie wszystkiego (do pewnego momentu, kiedy będzie już za późno na naprawę) fetyszystami równowagi budżetowej. Na pytanie jaka wielkość długu do PKB jest jeszcze OK a jaka już nie – odpowiedzi jednoznacznej nie ma, ale najwyraźniej chcemy sprawdzić poprzez globalny eksperyment jak ona brzmi.

 

Świeże, bo z początku 2022 roku, wyniki eksperymentu ekonomistów Björna Bremera (Instytyt Maxa Planka w Kolonii), Reto Bürgissera (Uniwersytet w Zurychu) jako najpewniej pierwsze tak szerokie badanie w historii daje wgląd w nasze preferencje odnośnie priorytetów polityki budżetowej w okresach zwiększonej niepewności. Okazuje się, że konsolidacja fiskalna, czyli dążenie do ustabilizowania długu publicznego i powstrzymywanie się od jego zwiększania przez rządzących jest postrzegana przez obywateli za dobre działanie tylko wtedy, kiedy nie jest zestawione z konsekwencjami, a w zasadzie alternatywnymi sposobami zrównoważenia wydatków z dochodami budżetowymi, czyli koniecznością podwyżki podatków albo nieuchronnością cięć w wydatkach. Podwyżka podatków jest szczególnie niechętnie oceniana przez respondentów badania. Konsolidacja oparta o cięcia w wydatkach też jest kwestionowana, ale odrobinę mniej. Jako obywatele podpowiadamy politykom, że mogą zwiększać dług publiczny, bo innych rozwiązań uniknięcia manka w kasie państwa nie akceptujemy. Z małym wyjątkiem – ewentualnego zwiększenia progresji podatkowej – czyli zwiększenia obciążeń podatkowych dla najlepiej zarabiających albo najbardziej majętnych. Co ciekawe, ale nie naturalne, obywatele o poglądach lewicowych bardziej negatywnie oceniają cięcie wydatków budżetowych niż wzrost podatków a wyborcy prawicy dokładnie odwrotnie. Najciekawsze jednak i zarazem pokazujące jak bardzo chcemy wierzyć w ekonomiczne cuda jest to, że znakomita większość respondentów w tym eksperymencie zgadza się że wysoki i rosnący dług publiczny jest zjawiskiem niepożądanym. To trochę jakbyśmy zbiorowo wymazali z naszych umiejętności dodawanie i odejmowanie po dwóch stronach bilansu.

 

Najwyraźniej z wysokim i rosnącym długiem publicznym przyjdzie nam jeszcze trochę pożyć, więc - w tzw. międzyczasie - badacze Tomasz Wiśniewski (Uniwersytet Otwarty w Keynes) oraz Peter Jackson (Uniwersytet w Leicester) postanowili przyjrzeć się z perspektywy międzynarodowej, jaki wpływ rosnące długi publiczne maja na stopy zwrotu z akcji. Udokumentowali jednoznacznie negatywny związek między wzrostem relacji długu rządu centralnego do PKB a zwrotami z indeksów giełdowych denominowanych w dolarach. Korzystając z międzynarodowego zestawu danych oszacowali - zależności od metody estymacji - że podniesienie wskaźnika zadłużenia o 1 punkt procentowy zmniejsza zwrot z akcji od 0.39% do 0.95%. Poszukując wyjaśnienia badacze Ci argumentują, że emisja długu publicznego wywiera presję stopy procentowe i wydaje się sygnalizować większe obciążenie podatkowe w przyszłości. Te dwa czynniki razem przyczyniają się do spadku cen akcji spółek.

 

Nie, nie jestem idealistą. Dawno przestałem wierzyć w tzw. równoważność Ricarda czyli w to, że nie jest istotne to w jaki sposób sfinansujemy wydatki rządowe czy to przez zwiększenie długu (wyższe podatki w przyszłości) czy przez wyższe podatki teraz. Bo jak pokazują przytoczone tu badania – sposób finansowania deficytu budżetowego wpływa bardzo mocno na ocenę społeczną rządzących. Lubię natomiast definicje, w tym taką dość prostą dotyczącą długu, którą kończę ten nieoptymistyczny felieton. Dług to obowiązek pewnego świadczenia przez dłużnika na rzecz wierzyciela. Problemem w „dyskusji” o długu publicznym jest zwykle to, że wierzyciele w swej przytłaczjącej i koniecznej liczbie jeszcze się nie urodzili.

GRAPE | Tłoczone z danych dla Dziennika Gazety Prawnej, 1 kwietnia 2022 r.

Tags: 
Tłoczone z danych