Uwaga, gender!

Uwaga, gender!

Współczynnik aktywności zawodowej kobiet znacząco wzrósł przez ostatnie sto lat, choć dynamika tego wzrostu zmalała w XXI wieku. Na pytanie czy to dobrze, czy źle, że kobiety pracują mniej odpowiedzieć jest ciężko. Ciekawszym pytaniem jest dlaczego kobiety pracują mniej. Częściowo tłumaczy to płeć kulturowa -- normy zachowań dotyczące płci utrwalone w społeczeństwie. Jak pokazują badania, źródeł tych norm należy doszukiwać się głęboko w naszej historii.

Wbrew intuicji, że brutalny “stan natury” sprzyjał męskiej dominacji, społeczności myśliwych-zbieraczy charakteryzowały się większą równością płci niż późniejsi rolnicy.  Skąd to wiemy? Po pierwsze, w wielu współczesnych grupach myśliwych-zbieraczy, kobiety zapewniają więcej kalorii potrzebnych ich grupie niż mężczyźni. To zrozumiałe -- mięso, zapewniane częściej przez mężczyzn jest mniej stabilnym rodzajem pokarmu niż zebrane rośliny. Po drugie, takie społeczności częściej charakteryzują się matrylinearnym systemem pokrewieństwa (w uproszczeniu: nazwisko i dziedziczenie po matce), co wzmacnia ekonomiczną rolę kobiet.  Po trzecie, koczowniczy tryb życia naszych przodków w naturalny sposób ograniczał liczbę dzieci, którymi zajmowała się jedna kobieta, co również sprzyja większemu udziałowi w ekonomicznym życiu grupy.

Korzeni patriarchatu należy szukać prawdopodobnie w czasach rewolucji neolitycznej (10 tys.- 4 tys. lat p.n.e) gdy ludzkość po raz pierwszy zajęła się uprawą roli. Casper Hansen (Uniwersytet Kopenhaski) wraz ze współbadaczami pokazali, że im w danym kraju więcej minęło czasu od rewolucji rolnej, tym współczynnik aktywności zawodowej kobiet jest dzisiaj mniejszy. Konkretnie, historyczne przejście do rolnictwa o tysiąc lat wcześniej przekłada się na ów współczynnik mniejszy o 3.9 punktów procentowych. Biorąc pod uwagę, że przyjęcie rolnictwa na różnych kontynentach może być od siebie oddalone nawet o 6 tys. lat, rezultat ten nie jest bagatelny.

Dlaczego długa historia rolnictwa przekłada się na współczesny rynek pracy? Charakter pracy w rolnictwie sprzyja zatrudnieniu mężczyzn. Jak pokazali Alberto Alesina (Uniwersytet Harvarda), Paola Giuliano (Uniwersytet Kalifornijski w Los Angeles) i Nathan Nunn (również Harvard) rolnictwo oparte na użyciu pługa doprowadziło do trwałego podziału pracy względem płci. Obsługa pługa wymaga dużej siły górnych partii ciała, w czym mężczyźni mają biologiczną przewagę nad kobietami. Tak wykształcił się “naturalny” podział płci - mężczyźni zajmują się pracą, a kobiety zostają z dziećmi w domu. Dodatkowo, jak argumentuje Hansen i inni, społeczeństwa z dłuższą historią rolnictwa doświadczyły szybszego rozwoju technologicznego, który w czasach przednowoczesnych przekładał się na zwiększoną liczbę urodzeń, co tym mocniej wiązało rolę kobiety z domem.  

Istotnym wynikiem tych badań, jest, że zdarzenia sprzed tysięcy lat oddziałują na nas poprzez międzypokoleniową transmisję norm kulturowych. Skąd to wiemy? Grupa Alesiny pokazała, że używanie pługa przez przodków danej osoby zwiększa przekłada się na częstsze poparcie twierdzeń takich jak “gdy praca jest rzadka, należy się ona mężczyznom” oraz “mężczyźni stanowią lepszych liderów politycznych”. Z kolei, Ekipa Hansena przeanalizowała migrantki i córki migrantek w USA. Jeśli okazałoby się, że długa historia rolnictwa ma negatywny wpływ na prawdopodobieństwo ich zatrudnienia, można by wnioskować, że przyczyną są normy kulturowe, które migrantki przywiozły razem ze sobą. Dane potwierdzają ten wniosek. 

Powyższe badania pokazują, że korzenie naszych norm płciowych tkwią w systemie gospodarczym sprzed tysięcy lat. Rozwój społeczeństwa i technologii dopiero niedawno zapewnił kobietom możliwości realizacji aspiracji zawodowych na równi z mężczyznami. Najwyższy czas, aby neolityczne koncepcje „co przystoi kobiecie” odeszły do lamusa.  

GRAPE | Tłoczone z danych dla Dziennika Gazety Prawnej, 4 czerwca 2021 r.

Tags: 
Tłoczone z danych